Ratuj konie!

Konie, foki, inne zwierzęta

wtorek, 31 sierpnia 2010

Taak... Wakacje się kończą i ogółem jest do dupy. Ale daję wam oto słaby moim zdaniem rozdział numer osiem. Liczę na JAKIEKOLWIEK komentarze.

Rozdział 8
Był zimny ranek. Nad Volterrą słońce dopiero co wschodziło. Na horyzoncie mgle już ustępował blask "naszej" gwiazdy. Felix już wsiadał do swojego auta z przyciemnionymi szybami kiedy dogoniła go Jane.

- Felix wiem co knujecie – chłopak nagle spoważniał.

- Ale uważam że to dobry pomysł.

- Uff już myślałem że chcesz mnie zabić – 15-letnia dziewczynka uśmiechnęła się pod nosem

- Yh i kto to ta nowa? Gdyby nie to że Kajusz nie odwiedza tego skrzydła byłoby już po was.

- Aż tak czuć? Demetri w Rosji ją przemienił twierdzi że ma talent ale mnie tu coś śmierdzi podstępem.

- Ah cały Demetri – Jane zrobiła się milsza – a co do szukania Aro – mogę jechać?

- Yyy no nie wiem

- Prooooszę – drągal miał ewidentną słabość do niej. - Wiesz Aro traktuje mnie jak córkę – ma do mnie słabość.

- Nooo dobra ale będziesz grzeczna hihi.

- Jak się będziesz śmiać to wiesz...

- Okej, okej

Po 2 godzinach mordęgi dotarli do Rosji

- Yh jak daleko jeszcze na Syberię?

- Jane słonko nie narzekaj! Chciałaś jechać!

- Wiem, wiem.

- No dobra już niedaleko.

Właśnie przejechali obok lasu. Nagle poczuli okropny sfąd

- O ja nie mogę ale im się wilkołaków namnożyło

- One są tu pod ochroną! Bulwersujące... to chyba tutaj. - Stanęli przed wielką willą przyjaciela Aro – mają tutaj gust!

- Felix nie gadaj tylko chodź!

- No już, już

Weszli do wielkiej komnaty. Wszystkie ściany były w ciemno fioletowym kolorze i wisiały na nich różnorakie gobeliny. Na ziemi leżał wielki dywan z wełny. Przed nimi były wielkie schody rozdzielające się na dwie części. Z sufitu zwisały brylantowe żyrandole. Po średniowiecznych schodach zszedł jakiś wampir i... Aro. Na jego twarzy malował się grymas – nie był zadowolony z tej wizyty.

- Ooo kogo my tu mamy moja śliczna – wampir podszedł do Jane.

- Zostaw ich to moi poddani – Aro burknął co nie było do niego podobne

- No niezła landryneczka

- Puszczaj oblechu! - Jane to się nie spodobało!

- Lepiej puść bo Cię zabije! - Aro mówił prawdę – wampir puścił Jane. – A więc...w jakim celu przybywacie? Oh (!) gdzie moje maniery to Witezsław a to Jane i Felix

- Uh miło poznać – Felix się niecierpliwił – Aro czy możemy pogadać na osobności?

- Skoro tak bardzo chcecie...

Felix i Jane opowiedzieli mu całą historię nie pomijając ciekawych żeczy o dyktaturze Kajusza.

- Bardzo bym chciał ale ja tam nie wrócę!

- Aro proszę – Felix nalegał – potrzebujemy Cię! Postaramy się żyć trochę normalniej i nie wszczynać jatek o byle co!

- Ale wy mnie nie rozumiecie!

- Aro proszę – Jane użyła całego swojego uroku a było go niemało – wróć...

- Ugh – westhnął ciężko – Jane ja naprawdę...

- O! nawet mam pomysł zrobimy Ci grządki – blondyneczka nie przestawała się uśmiechać

- No może i mnie to przekonuje...

- I ja sam własnymi rękoma przekopię Ci te pieprzone grządki! - Felix nie wytrzymał.

- Chyba nie dajecie mi wyboru. Tak bardzo kusi mnie perspektywa zobaczenia Felixa obcującego z naturą...

- To nie są żarty!

- Witezsławie chyba muszę opuścić twą przepiękną willę oni mnie potrzebują!

- No wreszcie! - obydwoje krzyknęli

- Tak też podejrzewałem mój drogi.. a więc adios czy jak to tam się u was mówi...

Jane rzuciła jeszcze na odchodne mrożące spojrzenie Witezsławowi i odeszła wraz z Felixem i Aro. Droga powrotna przebiegła bez żadnych komplikacji. Już niedługo czekała ich niemiła niespodzianka...