- Felix wiem co knujecie – chłopak nagle spoważniał.
- Ale uważam że to dobry pomysł.
- Uff już myślałem że chcesz mnie zabić – 15-letnia dziewczynka uśmiechnęła się pod nosem
- Yh i kto to ta nowa? Gdyby nie to że Kajusz nie odwiedza tego skrzydła byłoby już po was.
- Aż tak czuć? Demetri w Rosji ją przemienił twierdzi że ma talent ale mnie tu coś śmierdzi podstępem.
- Ah cały Demetri – Jane zrobiła się milsza – a co do szukania Aro – mogę jechać?
- Yyy no nie wiem
- Prooooszę – drągal miał ewidentną słabość do niej. - Wiesz Aro traktuje mnie jak córkę – ma do mnie słabość.
- Nooo dobra ale będziesz grzeczna hihi.
- Jak się będziesz śmiać to wiesz...
- Okej, okej
Po 2 godzinach mordęgi dotarli do Rosji
- Yh jak daleko jeszcze na Syberię?
- Jane słonko nie narzekaj! Chciałaś jechać!
- Wiem, wiem.
- No dobra już niedaleko.
Właśnie przejechali obok lasu. Nagle poczuli okropny sfąd
- O ja nie mogę ale im się wilkołaków namnożyło
- One są tu pod ochroną! Bulwersujące... to chyba tutaj. - Stanęli przed wielką willą przyjaciela Aro – mają tutaj gust!
- Felix nie gadaj tylko chodź!
- No już, już
Weszli do wielkiej komnaty. Wszystkie ściany były w ciemno fioletowym kolorze i wisiały na nich różnorakie gobeliny. Na ziemi leżał wielki dywan z wełny. Przed nimi były wielkie schody rozdzielające się na dwie części. Z sufitu zwisały brylantowe żyrandole. Po średniowiecznych schodach zszedł jakiś wampir i... Aro. Na jego twarzy malował się grymas – nie był zadowolony z tej wizyty.
- Ooo kogo my tu mamy moja śliczna – wampir podszedł do Jane.
- Zostaw ich to moi poddani – Aro burknął co nie było do niego podobne
- No niezła landryneczka
- Puszczaj oblechu! - Jane to się nie spodobało!
- Lepiej puść bo Cię zabije! - Aro mówił prawdę – wampir puścił Jane. – A więc...w jakim celu przybywacie? Oh (!) gdzie moje maniery to Witezsław a to Jane i Felix
- Uh miło poznać – Felix się niecierpliwił – Aro czy możemy pogadać na osobności?
- Skoro tak bardzo chcecie...
Felix i Jane opowiedzieli mu całą historię nie pomijając ciekawych żeczy o dyktaturze Kajusza.
- Bardzo bym chciał ale ja tam nie wrócę!
- Aro proszę – Felix nalegał – potrzebujemy Cię! Postaramy się żyć trochę normalniej i nie wszczynać jatek o byle co!
- Ale wy mnie nie rozumiecie!
- Aro proszę – Jane użyła całego swojego uroku a było go niemało – wróć...
- Ugh – westhnął ciężko – Jane ja naprawdę...
- O! nawet mam pomysł zrobimy Ci grządki – blondyneczka nie przestawała się uśmiechać
- No może i mnie to przekonuje...
- I ja sam własnymi rękoma przekopię Ci te pieprzone grządki! - Felix nie wytrzymał.
- Chyba nie dajecie mi wyboru. Tak bardzo kusi mnie perspektywa zobaczenia Felixa obcującego z naturą...
- To nie są żarty!
- Witezsławie chyba muszę opuścić twą przepiękną willę oni mnie potrzebują!
- No wreszcie! - obydwoje krzyknęli
- Tak też podejrzewałem mój drogi.. a więc adios czy jak to tam się u was mówi...
Jane rzuciła jeszcze na odchodne mrożące spojrzenie Witezsławowi i odeszła wraz z Felixem i Aro. Droga powrotna przebiegła bez żadnych komplikacji. Już niedługo czekała ich niemiła niespodzianka...